piątek, 27 lutego 2015

Sielsko...na Różanej...



 

Witajcie:)

( ten post miał być wcześniejszym, ale zainteresowanie moimi tworami było tak silne, że
musiałam dać pierwszeństwo KIERMASZOWI )
***
najpierw pozdrawiam moje Nowe i Stare Duszyczki i wcale tu o wiek nie chodzi o nie:):):)
uwielbiam Was i wiecie, że byłabym ostatnią osobą, która wypomina wiek...
DZIĘKUJĘ również za komentarze dotyczące naszej pasji i zarabianiu na niej milionów...:)
cieszę się, że rozumiecie mnie i też się nie poddajecie...

a teraz coś świeżego...
 zauważyłyście, że od wczoraj na górnym pasku Różanej Ławeczki
( pewnie, że zauważyłyście, bo już posypały się komentarze, za które bardzo DZIĘKUJĘ:))
 pojawiła się adnotacja dotycząca
 KIERMASZU WIELKANOCNEGO u Różanej...
tak, tak tam znajdziecie wszystkie wielkanocne twory, które mam zamiar wykonać w tym
jakże przedświątecznym czasie...
już ręce mnie świerzbią i głowa boli od pomysłów...
kto to zdąży, kto?
spokój, spokój nas uratuje...:)
a więc zapraszam tu
znajdą się tam moje królasy, które mój M sumiennie wycina...
ja natomiast przecieram, kropkuję, zawiązuję kokardki, by pięknie się prezentowały...









  
koguciki, kurki, jaja, które zakupiłam w surowym stanie, by potem pięknie je ustroić...
a wystarczyła do tego farba akrylowa, wosk i kolorowa tasiemka




ruszam też z wiosennymi wiankami, bo przecież jak mogłoby ich zabraknąć na Różanej...







wianek znalazł już swój dom, ale będą jeszcze inne...bo to przecież początek:)

*******************************************************************
a teraz trochę prywaty:)
pamiętacie o Paulinie z zieleńca i jej ogłoszeniu parafialnym, odnośnie czytania tu
ja się już zapisałam i zachęcam inne Duszyczki...
może nie obiecałam przeczytać 10 książek, ale może jak przesłucham
 (audiobook też wchodzi w grę:), może dam radę...wiem, wiem pewnie powiecie, że słuchanie to nie to samo, co czytanie książek i tu się zgodzę, ale czasami, kiedy ręce dwie zajęte, to chociaż uszami człowiek posucha...:)
 pamiętam jak byłam dzieckiem, zawsze o godz. 19.30 były puszczane w
 Polskim Radiu Program Pierwszy słuchowiska dziecięce, to był dopiero rarytas, a jak to słuchanie pobudzało wyobraźnię:)
może Któraś z Was pamięta?, a może to ja jestem już taka stara?

a więc moje kochane Duszyczki oto PIERWSZA odsłuchana książka mojego ulubionego autora

Janusza Leona Wiśniewskiego
" Łóżko"


nie będę Wam zdradzać, co ona mieści w sobie, przytoczę tylko krótki opis wyszperany w internecie, który świetnie oddaje nasze nastawienie do życia i nas samych...

Każdy z nas odnajdzie w bohaterach tych opowiadań cząstkę siebie: lepszą, gorszą, szczęśliwą, nieszczęśliwą... Prawdziwą. Opisywane historie działają jak najlepsza terapia. W łóżku ludzie doświadczają największej bliskości i w łóżku także bywają najbardziej osamotnieni. W łóżku śnią i z łóżka wstają, żeby zaspokoić swoją ciekawość świata. Także o tym jest ta książka...

 źródło opisu: Wydawnictwo Świat Książki, 2014

a jak bym miała wybrać opowiadanie,  to które mnie poruszyło to, to pt. " Narodziny",
 a dlaczego? przeczytajcie same...

Polecam bardzo gorąco!!!

************************************************************************


uciekam, bo czekają na mnie kokoszki i inny drób:)

Buziaki:)
Aga z Różanej


 


czwartek, 19 lutego 2015

Nowa-stara KOMODA w Różanej Pracowni...

 

 
Witajcie:)

za oknem wiosenne pomruki...:) dzień już dłuższy, klucze gęsi na niebie niosą echo powrotów, a
w moim ogródku pierwsze przebiśniegi wyzierają z pod pierzynki liści...jak miło...
to dobry czas na zmiany Kochane Duszyczki, dobry czas...



 
...

rankiem, przy porannej kawie, kiedy znajduję jeszcze chwilę przed zejściem do pracowni, czytam Wasze posty...ten  u  Madzi z All things pretty tu, bardzo mnie ujął...
Madzia zaprosiła do siebie Weronikę, która prowadzi blog Pasterek cytryny tu, a Ta z kolei
napisała bardzo interesujący post dotyczący właśnie NAS i  dylematów związanych z rozwijaniem naszej pasji...

czasami zastanawiam się po co to wszystko, po co te zmiany itd...ludzie pytają czy się opłaca? czy zostaje coś z tego? kiedy odpowiadam, że nie wszystko musi przynosić radość materialną, oni patrzą na mnie jak na dziwoląga, który nie rozumie polityki pieniądza, który panuje nad wszystkim i nad wszystkimi, bo jak coś nie przynosi milionów, to po co to wszystko?
po co?
z miłości do tworzenia, z pasji, która co rano budzi mnie i już wiem, że muszę iść do pracowni, bo
w głowie wykluwa się jakiś pomysł, bo czeka tam na mnie milion spraw, którymi muszę się zająć i nie tak z przymusu, tylko tak po prostu...

Weronika pięknie to ujęła...

"Kiedy więc zaakceptujesz fakt, że chcesz spełnić swoje marzenia i że to nie jest nic złego, wtedy łatwiej ci będzie podnieść głowę do góry i przekroczyć próg ostatnich drzwi prowadzących do celu. Odsuniesz na bok lęki, przestaniesz przejmować się zdaniem innych. Weźmiesz swoje życie we własne ręce, a swój sukces uzależnisz tylko i wyłącznie od siebie.
I jeszcze jedno: pamiętaj, że spełnianie marzeń nie musi oznaczać otwierania z hukiem wielkiej korporacji. Realizowanie siebie zazwyczaj nie równa się zarabianiu milionów na swojej pasji. Czasem to realizowanie oznacza zajęcie dorywcze, hobby. W książce „Stuletnia Gospoda” Katarzyny Majgier znalazłam zdanie, które jest kwintesencją bycia artystyczną duszą: „Jeśli naprawdę czujesz się artystką, będziesz tworzyć! Bez względu na to, w jaki sposób zarobisz na życie”."

Wiem, wiem powiecie, że łatwo tak mówić, że czasami trzeba mieć, żeby działać...a miesiąc jest długi...owszem to wszystko prawda nasze rękodzieło jest już wszędzie, każdy próbuje swoich sił, ale nieliczni pozostają, ponieważ nie wszystkim odpowiada babranie się w farbach od rana do wieczora, porażki związane z nieudanym tworem, a przede wszystkim uzewnętrznianie się na innych, którzy potrafią " obrzydzić" Tobie, to co kochasz i dajesz z siebie wszystko, oj potrafią...
ale co tam, wiara w siebie i we własne możliwości musi pokonać wszelką krytykę...
Ty przywdziewasz grubą skórę i robisz swoje...
dłubiesz i zbierasz grosz do grosza, choć inni śmieją się i mówią " po co to wszystko?"

dlatego Dziewczyny musicie koniecznie przeczytać post Weroniki i przypomnieć sobie kolejny raz
po co właściwie to robimy,
 na co nam to wszystko?

może nie zawsze zakupy są dobrym wyborem na poprawienie humoru, może nie zawsze drogi wyjazd czyni z nas "bywalców", może wystarczy zacząć cieszyć się bardziej przyziemnymi rzeczami, zwracać uwagę na to co dookoła nas, czuć że żyjemy, a nie tylko egzystować według dyktatury pieniądza...
...

to na tyle z wykładu na Różanej, jeśli macie jakieś przemyślenia to zapraszam do komentowania, bo nie zawsze musimy się zgadzać i przytakiwać jak gąski, My też mamy własne zdanie...

...
 
komoda
 
stała sobie w Różanej Pracowni pod ścianą, taka prosta z mdf-u komoda...
czekała na swój czas...minął grudzień, styczeń i w końcu doczekała się metamorfozy...
plan był taki: przetrę ją, odnowię decoupage, by pasowała do reszty, ale kiedy
spróbowałam reliefu, wiedziałam, że technika zdobienia komody będzie inna...
 
jaki kolor? hmmm ...
zostało mi jeszcze trochę farby kredowej AS,
postawiłam na kolor Duck Egg Blue, to kolor zbliżony do niebieskiego i szarego, lubię ten kolor...
zabezpieczony woskiem, daje ciemniejszy, bardziej wyrazisty odcień...
 farbę w tym kolorze kupiłam do odnowienia mojej wielkiej szafy w przedpokoju, ale jej czas jeszcze nie nadszedł, więc postanowiłam wykorzystać ją do pomalowania właśnie komody...
 
od czego by tu zacząć...
 
 atutem farb AS jest to, że nie musimy przygotowywać podłoża, więc zabrałam się od razu do pracy...
bardzo podobają mi się szafy ze dekorami, nie miałam takich, ale relief może zastąpić mi takowy pomyślałam...
szablon z różami, który zakupiłam podczas wakacji w Zakopanem jest tutaj niezastąpiony:)
zdobi już moje ściany w pracowni, twory różane, teraz przyszła kolej na komodę...:)

 

 
szpachlówka akrylowa dobra na wszystko, pisałam o niej wcześniej, więc
pozwólcie, że nie będę zgłębiać tego tematu...



 
kiedy wzór nabrał twardości, szerokim pędzlem pomalowałam grzbiety szuflad,
farba AS bardzo szybko wysycha, ale to już wiecie, więc

 
po pomalowaniu w każdym kątku reliefu i przesuszeniu, zabrałam się za woskowanie,
nie używam wosków AS ponieważ mój bezbarwny wosk z firmy LIBERON, też sprawdza się doskonale, wosk ma za zadanie utwardzić farbę i nadać jej
 " żywotniejszego", tzn. intensywniejszego koloru...

 
po kolejnym suszeniu, na bezbarwny wosk, naniosłam na rantach komody wosk ciemniejszy, by zgłębić kolor, następnie przetarłam całość papierem ściernym 240 
 

 
żeby uwydatnić relief użyłam preparatu do złoceń, o którym Wam wcześniej też  mówiłam
naniesiony gąbkom, delikatnie wybarwił róże i ozłocił,
kolor starego złota pięknie się komponuje razem z kolorem szuflady...
 
 
(przepraszam za zdjęcia, ale nie potrafię robić komody i zdjęć równocześnie:))


 
 
górę komody przyozdobiłam szablonem w moje ukochane romby

 
mój M poprzykręcał uchwyty, które wcześniej przetarłam białą farbą:)
 


 
białą farbą naniosłam jeszcze esy floresy po bokach komody, by trochę wzbogacić jej walory estetyczne, no i chlapnięcia pędzlem były również konieczne do uzyskania upływu czasu...
 

 


 
 
...a oto komoda w  całej okazałości:)

 
 
w pracowni komoda stoi zaraz obok biurka, które kładzie cień na nią, ale mam nadzieję, że
udało mi się jakoś Wam pokazać moją różaną pracę...
ufff
dwa dni od rana do wieczora, ale na prawdę  jestem zadowolona...:)
 
to na dzisiaj koniec, czekam na Wasze komentarze dotyczące mojego wcześniejszego monologu:) ,
no i DZIĘKUJĘ za to, że Jesteście z Różaną:)
 
Buziaki:)
Aga z Różanej...
 
 
Ps. Paulinko, czy audiobook też się liczy jeśli chodzi o czytanie książek?
 wiem, wiem, że to nie to samo, ale kiedy maluję i ścieram to również i słucham...:)
 
 
 t