Witajcie:)
Dziękuję za miłe komentarze pod adresem mojej
Pracowni Różanej...
wiecie jak to jest jak
wiecie jak to jest jak
dostaje się coś od losu, coś o czym się marzy i wtedy radość jest mega wielka...
moja Pracownia choć nie duża, to dla mnie najważniejsza, dlatego jeszcze raz DZIĘKUJĘ za
Wasze zainteresowanie...
PRZEPRASZAM również za brak obecności Różanej u Was...wpadam od czasu do czasu jak ukradnę trochę czasu, ale nie zawsze mi się to udaje, dlatego jeszcze raz PRZEPRASZAM!!!
dzisiaj wpadłam na chwilę, by tak jak obiecałam pokazać Wam nad czym teraz pracuję...
PRZEPRASZAM również za brak obecności Różanej u Was...wpadam od czasu do czasu jak ukradnę trochę czasu, ale nie zawsze mi się to udaje, dlatego jeszcze raz PRZEPRASZAM!!!
dzisiaj wpadłam na chwilę, by tak jak obiecałam pokazać Wam nad czym teraz pracuję...
prace w Różanej Pracowni posuwają i robi się coraz milej, co prawda nie obyłoby się bez problemów, ale
mam nadzieję, że i te ogarniemy...
Wiecie jak to jest czas i kasa ucieka, prace idą do przodu...
Wiecie jak to jest czas i kasa ucieka, prace idą do przodu...
glazura ułożona i na podłodze i przy zlewie...
na pewno zastanawiacie się dlaczego zlew?
jest on niezbędny przy malowaniu...ułatwia mi pracę, więc nie wyobrażam sobie, by
go zabrakło...
zwróćcie uwagę na stary kran, który koniecznie musi zostać, a aktualnie oj cieknie z niego, cieknie!!!
wspomniałam Wam ostatnio o oknie...stare, ale jakie możliwości...
pokładów farby było moc...
ale mój M nie poddał się...
obróbka termiczna opłaciła się,
po kilku minutach zaczęło wyzierać zdrowe drewno o cud kolorze...
potem rama i parapet...
a na końcu klameczka od okienka...cudna, bo stara i nigdzie takiej bym nie znalazła...
nie obeszło się bez kilku poprawek , niestety upływające lata
nadszarpnęły trochę strukturę malutkiego okienka...
ale było warto:)
...kolejny dzień to zmaganie się z kolorem, bo jak można byłoby przykryć te walory drewna...
postanowiłam nałożyć mój ukochany wosk firmy LIBERON i tak też poczyniłam...
mam nadzieję, że kilka warstw wosku uchroni okienko przed deszczem, ale nie daję uciąć sobie głowy,
okaże się po zimie...
pamiętacie klameczkę, została i okucia również...
potraktowałam ją bitumem i lakierem w aerozoli...
wygląda jakby rdza ja pokryła...
parapet również pokryłam woskiem, po lekkim przesuszeniu przetarłam całość papierem 240, a
na koniec pokryłam wszystko woskiem bezbarwnym, który troszeczkę zniwelował ciemny brąz,
przez co wyszła na wierzch ram struktura drewna...
Panna Rózia, którą dostałam od mojej Córki już się rozgościła na dobre i chyba jej się podoba:)
kolejny etap to - Szafy...
już się boję, nie jestem ekspertem od tych spraw, więc kolejny raz będę błądzić
jak dziecko we mgle i szukać recept na odrestaurowanie ich do celów mi niezbędnych...
oto one tadam...
ta jest starsza ode mnie, po mojej Babci i na pewno nie pójdzie mi z nią tak łatwo...
małe żyjątka, które kiedyś tam zamieszkiwały, brak nóg, otarcia, przetarcia...
trochę się boję, czy dam radę...?
...
ale jak to mówią nie samym remontem człowiek żyje...
ponieważ JESIEŃ zbliża się wielkimi krokami, ruszyłam jej na przeciw i...
zabrałam się za ZIELNIK...
kwiaty, płatki, listki...zebrane suchą porą mogą przydać się do realizacji moich nowych pomysłów...
nie odkryję Ameryki, jeśli przypomnę Wam, że najlepszym sposobem na zielnikowe suszenie
są grube tomy ksiąg
by potem użyć susz do moich scrapowych prac...
nawet nie zauważyłam jak lawenda przekwitła,
udało mi się jeszcze kilka zebrać i sprawiłam sobie lawendowy wianek...
...to na tyle z moich kilkudniowych działań...
kolejne już niebawem, a teraz przesyłam Wam promienie słoneczka i rosę zebraną o poranku...
Buziaki:)